Dawno, dawno temu, gdy Misia była jeszcze w brzuchu, a my z
Tatuśkiem dzieliliśmy się przyszłymi obowiązkami nad naszym
nienarodzonym jeszcze dzieckiem, na liście Tatuśka znalazły się
kąpiele Maleństwa. Mnie osobiści strachem nieopisanym napawała wizja wykonywania naraz dwóch czynności, a mianowicie trzymania na rękach i
jednoczesnego mycie tak małej i kruchej Istotki. Dramatyzmu całej sytuacji nadawał dodatkowo fakt, iż wszystko miało odbywać się w wodzie. Sprawa logistycznie nie do
ogarnięcia. Tatuś jednak bez najmniejszej wątpliwości twierdził, że podoła tej misji.
I dobrze, bo inaczej Berbeć do 18 urodzin chodziłby nieumyty!
A życie, jak to życie lubi pisać swoje scenariusze. Trafiła się nam bowiem, jak już wcześniej wspominałam, genialna położna środowiskowa. Dzięki niej, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie moje lęki kąpielowe prysły. Powiem więcej, dzięki jej radom kąpiele stały się naszą i Miśki ulubioną zabawą i aktywnością dnia. Wszystko za sprawą paru prostych trików.
Tatuś bierze Maluszka tak, by dłoń jednej ręki spoczywała pod paszką, podtrzymując jednocześnie główkę, a dłoń drugiej ręki trzymała małą pupcie, zanurzając ją jednocześnie powoli w wodzie. Następnie czekamy, aż Maluszek oswoi się z wodą, co zasygnalizuje nam wyprostowanymi nóżkami. Wtedy możemy już bez obaw posadzić pupcie w wannie. Tata zyskuje dzięki temu wolną rękę do oporządzania dolnych partii ciała. Mama w tym czasie zajmuje się górą, a jej rola kąpielowa jest równie istotna. W trakcie mycia trzyma Maluszka za rączkę, dzięki czemu dziecko czuje się w wodzie bezpiecznie i szybciutko się odpręża.
I tak nasza Miśka mogłaby w wanience leżeć godzinami. Błogi uśmiech delikatnie pojawia się na jej buźce, a oczka zamyka tak, jakby chciała delektować się tą chwila. Jest cała nasza :) Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy i trzeba Misiaka wyjąć z wody. I tu też na szczęście obywa się bez płaczu. Tatuś sprawnym ruchem wyjmuje ją z wody i szybciutko zawija w ręcznik znajdujący się na przewijaku, i energicznymi, choć delikatnymi ruchami masuje małe plecki. Dziecko rozgrzewa się, relaksuje i spokojnie czeka na masaż oliwką wykonywany przez wprawne ręce Mamusi. I tak pieścimy rączki, stópki, delikatnie masujemy brzuszek i klepiemy po pupci. Zabawy nie ma końca. I za nim nasze Szczęście się zorientuje ma już na głowie czapeczkę i śpiochy, jest zawinięte w kocyk i leży w naszym łóżku!
Eh... uwielbiamy kąpiele i pozdrawiamy z wanienki Mama, Tata i kończąca dziś szósty tydzień Misia :)
A życie, jak to życie lubi pisać swoje scenariusze. Trafiła się nam bowiem, jak już wcześniej wspominałam, genialna położna środowiskowa. Dzięki niej, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie moje lęki kąpielowe prysły. Powiem więcej, dzięki jej radom kąpiele stały się naszą i Miśki ulubioną zabawą i aktywnością dnia. Wszystko za sprawą paru prostych trików.
Tatuś bierze Maluszka tak, by dłoń jednej ręki spoczywała pod paszką, podtrzymując jednocześnie główkę, a dłoń drugiej ręki trzymała małą pupcie, zanurzając ją jednocześnie powoli w wodzie. Następnie czekamy, aż Maluszek oswoi się z wodą, co zasygnalizuje nam wyprostowanymi nóżkami. Wtedy możemy już bez obaw posadzić pupcie w wannie. Tata zyskuje dzięki temu wolną rękę do oporządzania dolnych partii ciała. Mama w tym czasie zajmuje się górą, a jej rola kąpielowa jest równie istotna. W trakcie mycia trzyma Maluszka za rączkę, dzięki czemu dziecko czuje się w wodzie bezpiecznie i szybciutko się odpręża.
I tak nasza Miśka mogłaby w wanience leżeć godzinami. Błogi uśmiech delikatnie pojawia się na jej buźce, a oczka zamyka tak, jakby chciała delektować się tą chwila. Jest cała nasza :) Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy i trzeba Misiaka wyjąć z wody. I tu też na szczęście obywa się bez płaczu. Tatuś sprawnym ruchem wyjmuje ją z wody i szybciutko zawija w ręcznik znajdujący się na przewijaku, i energicznymi, choć delikatnymi ruchami masuje małe plecki. Dziecko rozgrzewa się, relaksuje i spokojnie czeka na masaż oliwką wykonywany przez wprawne ręce Mamusi. I tak pieścimy rączki, stópki, delikatnie masujemy brzuszek i klepiemy po pupci. Zabawy nie ma końca. I za nim nasze Szczęście się zorientuje ma już na głowie czapeczkę i śpiochy, jest zawinięte w kocyk i leży w naszym łóżku!
Eh... uwielbiamy kąpiele i pozdrawiamy z wanienki Mama, Tata i kończąca dziś szósty tydzień Misia :)
ladnie opisalas! a czapeczka to tylko na troche,czy na dluzej? coreczka ma juz szesc tygodni...mam wrazenie,ze maluchy blogowych kolezanek tak szybko rosna! u nas tez kapiel byla jak u Was,dzielilismy sie tym z mezem,on trzymal,ja mylam.chociaz pierwsze kapiele kąpalam ja... pamietam to malutkie cialko i glowke:-) dzieci tak szybko rosna!
OdpowiedzUsuńTylko po kąpieli, bo nasza mała indywidualistka nie lubi czapek ;)
UsuńFajny sposób na miłą kąpiel :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kąpałam moją siostrę :) Był stresik, ale po czasie przestałam się bać i tak oto zostałam... położną :) Teraz mam okazję kąpać takie maluchy w szpitalu :D
OdpowiedzUsuńPowiem jedno. Ogromnie zazdroszczę Waszej Misi! Ech, ależ bym się tak wyłożyła w wannie i żeby ktoś się mną tak zajął troskliwie. A tu same zakazy, noo! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się tak dzielicie obowiązkami. :)
Ja zawsze mamie pomagałam przy kąpieli mojej siostry. A jak podrosła to sama się z nią kąpałam :D
OdpowiedzUsuńCali uwielbia jak kąpie ją tatuś, ja trochę mniej, bo wtedy cała łazienka jest do sprzątania. ;)
OdpowiedzUsuńNasze maluchy, gdy jeszcze korzystały z wanienki, były kąpane przez tatusia. Odkąd przeniosły się do dużej wanny, to MaMa dba o czyste dupalki ;-)
OdpowiedzUsuńPodziwiac ze tata kapie Malutką :) U nas mowil ze ma rece takie niezdrane i jeszcze upusci :)
OdpowiedzUsuń