Osiem miesięcy z brzuszkiem


Pierwszy dzień stycznia, wszyscy rozpoczynamy Nowy Rok, nowy rozdział w naszym życiu. My z Miśką rozpoczynamy także nowy miesiąc wspólnego życia w dwupaku. Już ostatni, dziewiąty, co z jednej strony bardzo smuci, bo kocham swój brzuszek, a z drugiej napawa ogromną radością, bo niedługo zobaczę moją Małą pasażerkę na gapę.

Osiem miesięcy minęło, jak z bicza strzelił. Oprócz codzienności, którą stało się dla mnie noszenie Michaliny pod sercem, mimo całej niezwykłości tego stanu, było wiele pięknych i trudnych momentów. Te piękne, jak ujrzenie upragnionych i wyczekanych dwóch kresek na teście ciążowym, pierwsze spotkanie z Małą podczas usg, pierwszy dotyk z wnętrza brzuszka i te trudne, gdy ciąża była zagrożona i drżałam o jej życie. Wszystko to stworzyło piękny kolaż wspomnień. Towarzyszyło mi w tym okresie wiele przemyśleń, a wiele spraw uległo przewartościowaniu. I tak doszłam do tego miejsca, w którym jestem teraz i stąd dzisiejsze małe/duże podsumowanie, plusy i minusy stanu błogosławionego.


Uroki ciąży będą na osłodę, dlatego zaczynam od mniejszych lub większych niedogodności, cieni i mroków:
  1. pierwsze z jakim było mi dane się zmagać były mdłości, które towarzyszyły mi przez cały 2, 3 i część 4 miesiąca ciąży. W tym okresie jedzenie było dla mnie katorgą, praktycznie nic mi nie smakowało, a wszystkie zapachy powodowały ścisk w żołądku. Na szczęście dolegliwości te minęły wraz rozpoczęciem 5 miesiąca i odstawieniem leków na podtrzymanie ciąży;
  2. wraz ze zmianą powyższej sytuacji i pochłanianiem przeze mnie wszystkiego, co było w zasięgu mojego wzroku i ręki, przyszła inna dolegliwość – zgaga. Oczywiście zdarzała mi się również przed ciążą, ale ta którą mam teraz nie może się równać z niczym... piecze, dławi i niestety nic nie jest wstanie jej powstrzymać;
  3. trzecim niezaprzeczalnym minusem ciąży to nadprogramowe kilogramy tu i ówdzie. Te niechciane u mnie osadziły się na biodrach i nogach, bo te w brzuszku i piersiach to po prostu kocham;
  4. kolejne to niezgrabność ruchów i ociężałość. Nie żebym przed ciąża była okazem zwinności i zgrabności niczym baletnica, ale teraz to po porostu jestem, jak słoń w składzie porcelany. A dodatkowe kilogramy i zmiana środka ciężkości ciała spowodowały dodatkowo, że czasami, a w zasadzie teraz to już bardzo często jestem, jak żółw przewrócony skorupą do dołu... i gdyby nie korzystanie z infrastruktury mieszkania, i przede wszystkim pomocnego ramienia Męża, pewnie nadal leżałabym gdzieś koło szafy przy której nieroztropnie postanowiłam ukucnąć;
  5. opuchlizna na rękach spowodowała za to, że od półtora miesiąca nie noszę obrączki, ale kto by tam chciał pannę z dzieckiem.... moich stóp natomiast nie powstydziłby się sam Wielka Stopa i jedynym co je ratuje to codzienny masaż, który delikatnie wymuszam na Kotecku;
  6. numer szósty na mojej liście przypadł odpoczynkowi w nocy, zwanemu również snem. I tak jak w ciągu dnia jest czystą przyjemnością, choć przed ciążą nigdy go nie uskuteczniałam, tak w nocy to prawdziwa mordęga... wiercę się jak poparzona, wstaję co dwie godziny siku, moja ulubiona pozycja do spania, czyli na brzuchu jest już od dłuższego czasu niedostępna, bo śpi na niej Misia, a co drugą noc budzę się o 3 gotowa do rozpoczęcia nowego dnia... A jakby tego było mało, gdy w końcu uda mi się zasnąć, a czasami przespać nawet większą część nocy, to w snach też jestem ciężarna o_O
  7. a teraz mój faworyt, czyli poród. Póki co się nie wypowiadam, bo nie wiem z czym to się je... ale jest jedna rzecz, która na obecnym etapie mnie niewątpliwie pociesza - ból porodowy kiedyś się kończy i na szczęście kończy się przyjściem na świat upragnionego Maluszka, a że czas leczy rany, to może jakoś wyjdę z tego w jednym, a w zasadzie w dwóch kawałkach;
  8. wszystko jednak to, co opisałam powyżej, to nic w porównaniu z moją największą ciążową zmorą - zagrożeniem utraty mojej Kruszynki, codziennym lękiem przez kilka miesięcy, czy mój organizm donosi ją szczęśliwie... i tak, jak to, że trzeba leżeć plackiem, nawet kilka miesięcy, wstając jedynie do toalety, można bez problemu przeboleć, to tak strach o Maluszka jest już nie do przejścia, i wtedy każdy ukończony szczęśliwie dzień, tydzień, miesiąc staje się błogosławieństwem. Może dlatego z takim uporem maniaka odliczam każdy kolejny tydzień.

I tak po łyżce dziegciu czas na troszkę słodyczy, cudu, miodu i orzeszków, czyli uroki bycia brzuchatką:
  1. pierwszym, największym i niezaprzeczalnym plusem ciąży jest fakt, że w ogóle jest. Obecnie tak wiele par boryka się z problemami z poczęciem upragnionego Maleństwa. Sama znam kilka wspaniałych kobiet, którym mimo wielu starań nie jest dane doświadczyć cudu macierzyństwa. Tym bardziej doceniam to, że nam tak szybko się udało. Bez jakichkolwiek przeszkód, po zaledwie kilku próbach;
  2. kolejnym cudem ciąży jest sama niezwykłość stworzenia nowego życia wspólnie z ukochaną osobą. Małego, dużego Skarbu. Skarbu będącego częścią nas... a tego już nic i nikt nie zmieni;
  3. czuć, że z każdym dniem, tygodniem, miesiącem rośnie i rozwija się w nas Mały Człowiek. Na początku jest to stan zupełnie nienamacalny, i tylko nasz umysł i emocjonalność dają znać o tym, że pod sercem nosimy nasze Maleństwo, gdy myślimy o nim z czułością. Później jednak, gdy poczujemy pierwsze ruchy, które następnie zmieniają się w kopniaki, salta, przeciągania i czkawkę, Maluszek staje się realną osobą, towarzyszem naszej codzienności;
  4. i tak przechodzimy do punktu czwartego - z Fasolką pod serduchem już nigdy nie jesteśmy same. Cały czas towarzyszy mi świadomość, że cokolwiek robię Misia jest ze mną. Stała się nierozłączną częścią mnie i wszystko przeżywamy razem. Buduje to niesamowitą więź, której Tata Maleństwa niestety nigdy nie doświadczy;
  5. teraz czas na USG, czyli urządzenie, które według mnie wzniosło ciążę na wyższy poziom. Coś czego naszym mamom nie było dane doświadczyć, a według mnie stanowi jeden z cudowniejszych momentów ciąży, bo czy jest coś piękniejszego niż usłyszeć pierwszy raz bicie serca swojego dziecka, widzieć jego ruchy, móc podejrzeć rysy twarzy i zobaczyć pierwsze minki;
  6. sześć to kompletowanie wyprawki dla naszego Maluszka. Jak tylko lekarz potwierdził, że jestem w ciąży od razu miałam ochotę kupić wszystkie potrzebne i niepotrzebne rzeczy. Powstrzymywałam się aż do szóstego miesiąca, a później sobie odbiłam z nawiązką. To naprawdę super uczucie kupować rzecz z myślą o tym małym lokatorze z brzuszka. Choć muszę przyznać, że dokonywanie pewnych wyborów, przy tak dużej ilości dostępnych na rynku produktów bywa meczące, zwłaszcza gdy jest się tak upierdliwym jak ja;
  7. o tym jak poprawiła mi się cera i zgęstniały włosy w ciąży mogłabym pisać godzinami... ale staram się nie przywiązywać, tylko cieszyć chwilą, bo za miesiąc wszystko wróci do normy;
  8. kolejnym miłym aspektem posiadania brzuszka jest nawiązywanie od razu nici porozumienia z innymi, także nieznajomymi, mamami oraz pozytywne reakcje otoczenia. Komplementy, bycie w centrum uwagi, mile słowa także od zupełnie obcych osób, i szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy ostatni raz stałam w długiej kolejce w sklepie; 
  9. no i na koniec najważniejsze, czyli puenta tej dziewięciomiesięcznej opowieści - moment przyjścia Maluszka na świat. O tym jeszcze nie mogę napisać, mogę sobie jedynie wyobrażać, a to jest pewnie nic w porównaniu z tym, co naprawdę poczuję.

Te mniejsze i większe niedogodności oraz dolegliwości, których doświadczyłam i nadal doświadczam, są niczym w porównaniu z urokami i blaskami ciąży, choć stało się to dla mnie oczywiste dopiero, gdy zaszłam w ciążę. Mam wrażenie, że z chwilą, gdy ujrzałam dwie kreski dołączyłam do magicznego świata... i życzę każdej kobiecie, która tego pragnie, by także mogła do niego dołączyć, i wyruszyć w tą niesamowitą podroż.


Nasza trójka w 26 tc


12 komentarzy:

  1. Powodzenia i dużo radości w tych ostatnich dniach ciąży i jeszcze większej radości po urodzeniu dzieciątka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) tymi ostatnimi dniami staram się nacieszyć, jak tylko mogę, bo już nigdy się nie powtórzą, a czas tak szybko ucieka i zaciera wspomnienia.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Został miesiąc, już niedługo. :)
    Szczęśliwego rozwiązania życzę.:)

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    Pozdrawiam

    www.ca-lineczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) i również życzę w Nowym Roku wszystkiego co najlepsze!

      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  3. Krótkiego porodu Ci życzę i Wspaniałego Roku 2014
    Pozdrawiam
    http://wiolka44.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny brzuszek, pieknie piszesz o ciazy... ja tez uwielbialam byc w ciazy,to wspanialy okres. bede sledzic Twoj blog i za.miesiac wylatrywac Michasi:-)) u mnie niedogodnosci ciazy takie,ze przytylam 26 kg i prawie cala ciaze po dwa trzy razy wstawalam na siusiu w nocy... poza tym bylo pieknie:-) ciesz.sie.tym stane,bo jest z czego! pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! niezmiernie mi miło, że będziesz odwiedzać mój blog :) i tak jak piszesz ciąża to, mimo wielu niedogodności, piękny stan i staram się cieszyć każdą jego sekundą.

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Mam podobne odczucia w kwestii ciąży. Chociaż czasami mam już dość zgagi, bezsennych nocy czy o dodatkowych kilogramach i ciągłym lataniu do toalety nie wspomnę, to jednak uwielbiam ten stan i codzienne spoglądanie na mój spory już brzuszek napawa mnie szczęściem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! ja też uwielbiam ten stan i będę bardzo tęsknić za brzuszkiem... choć myślę że jego zawartość, gdy będzie już po drugiej stronie w moich ramionach, mi na to nie pozwoli ;)

      Usuń
  6. powodzenia! trzymamy kciuki !

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki brzuś ♥ Jeszcze tylko chwila, a maleństwo będzie już z Wam. Trzymam kciuki :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...